Rodzic na placu zabaw, czyli jak żyć i dać żyć innym

Przyznaję się bez bicia – nie jestem fanką placu zabaw. Od czasu do czasu zabieram jednak Małą bo wiem, jaką frajdę jej to sprawia. Myślę sobie wtedy, że może jednak nie jest tam tak źle? Może przesadzam? Ale po 5 minutach spędzonych w tym miejscu, utwierdzam się tylko w przekonaniu, że jest.

Rodzice – na placu zabaw poznasz cały wachlarz osobowości, podejścia do dzieci i do życia. Totalnie nie odnajduję się w tym świecie i zastanawiam się często, czy może jednak coś ze mną jest nie tak skoro tak wiele rzeczy widzę i wydają mi się one z grubsza dziwne. Bo musicie wiedzieć, że plac zabaw to totalnie inna planeta na której nie panują żadne zasady, albo wręcz przeciwnie szereg dziwacznych zasad wprowadzonych przez daną jednostkę (dorosłą bądź latorośl), gdzie walka o przetrwanie to najlepsze określenie jakie mi się nasuwa na samą myśl o tej kosmicznej krainie. A to wszystko – niestety – za sprawą rodziców. Po dłuższych obserwacjach myślę sobie, że można zastosować tutaj pewną typologię.

1.Rodzic ‚NIE MÓW DO MNIE TERAZ”

Ej jesteś na placu zabaw dziecko? To daj mi święty spokój i się baw, c’nie? To taki typ rodzica, który na pierwszy rzut oka jest niegroźny. Siedzi sobie na ławce z przyklejonym do ręki telefonem i wzrokiem wbitym w tenże. Otaczający go świat nie istnieje. Syn sypie piachem inne dzieci? Na pewno nie, ja nic nie widziałam. Córka zabrała dziecku zabawkę i nie chce oddać? Na pewno spytała i zaraz odda przecież no. Synowi chce się pić/jeść/siku/chce na huśtawkę ale inny się huśta/ zdarł sobie kolano/upadł/ma piach we włosach? Słyszymy tylko, ale ty marudzisz! Miałeś być grzeczny! Gdzie Cię boli? A mówiłam nie właź tam? Mówiłam? Masz, wytrzyj się i idź się bawić. – Ale mamo… – Idź mówię, bo zaraz pójdziemy do domu! Zajęta jestem! – I tak oto syn właśnie przed mamą się zsikał. Serio. Sytuacja z życia wzięta… Mama zrobiła się purpurowa, włożyła telefon do torebki po czym dała Małemu klapsa w tyłek i ciągnąc uryczanego – na oko – trzylatka wyprowadziła go z placu zabaw i tak oto zeszli mi z pola widzenia zostawiając mnie i kilkoro innych rodziców w osłupieniu.

2. Rodzic „UWAŻAJ”

Lubię obserwować ten typ rodzica. Jeszcze jakiś czas temu trochę sama nim byłam, póki nie zauważyłam tego samego syndromu u innych. I nie piszę tutaj o roczniakach, na których trzeba uważać ale o takich ogarniętych i biegających dwu-trzylatkach. Ten typ też łatwo rozpoznacie – chodzi za dzieckiem krok w krok pilnując go nieustannie i dbając o to by na nic niebezpiecznego – z rodzicielskiego (subiektywnego) punktu widzenia – dziecko nie weszło. I tak, pomaga wchodzić dziecku na zjeżdżalnię albo sama z nim zjeżdża, nie pozwala nawet z asekuracją wchodzić po drabinkach, na konikach może się huśtać tylko z nią bo inne dziecko przecież nie będzie uważało na jej latorośl, do piaskownicy raczej nie bardzo bo co jak zabierze jakiemuś dziecku zabawkę a my nie mamy swoich – świat się skończy przecież 😉 To zazwyczaj mili i lekko przerażeni chęcią szybkiego eksplorowania świata przez dzieci, rodzice. Słowo „uważaj!” wypowiadanie z nieukrywanym przerażeniem pada średnio co dwie minuty 😀 Kiedyś myślałam, że tylko babcie tak mają z wnukami, którym zresztą poświęcę osoby punkt.

3. Rodzic „SIEDZĘ, PATRZĘ ALE NIE REAGUJĘ TOTALNIE NA NIC”

Siedzi i patrzy. Myślisz sobie spoko. Daje swobodnie się bawić dziecku ale przy tym obserwuje i w razie czego zareaguje. Wszytko jest cacy jak dziecko jest grzeczne, ładnie się bawi i wszystko jest perfecto. Gorzej jak nie. Słuchajcie – 6-letnia dziewczynka robiła na placu zabaw WSZYSTKO. Generalnie rządziła i ustawiała pod siebie młodsze dzieci, które spragnione towarzystwa innych dzieci – jak na przykład moja Tośka – w jakiś sposób do niej lgnęły. I tak, kazała maluchom kucać a ona urządzała sobie przez nie skoki – nawet nie chcę myśleć co by było jakby wskoczyła na plecy takiego 2,5 latka, sypała dzieciom piach na włosy – wiecie taki deszczyk nie? Mówiła, że ktoś nie może się z kimś bawić bo teraz to ona się będzie bawiła z tą osobą. Nie można było wejść do ciuchci bo to ona tam teraz jest i to jest jej ciuchcia i ona nie pozwala. Popychała i szczypała inne dzieci jak coś jej nie pasowało wywołując nie rzadko u nich płacz. Ogólnie tata siedział, nie wstał do niej ani razu, nie upomniał jej, siedział jak zaklęty. Nawet nie reagował jak inni rodzice zaczęli tą dziewczynkę upominać. Zero reakcji.

4. Rodzic „IDŹ, BAW SIĘ, BĄDŹ GRZECZNY, JA IDĘ”

Rodzic ten generalnie jest nieobecny. Pojawia się na chwilę by odprowadzić dziecko a potem po nie przychodzi i nie po 10 minutach, czasami trwa to np. godzinę.  I spoko jakby to były np. pięciolatki lub sześciolatki ale są też np. czterolatki albo nawet trzylatki. Serio. Ja generalnie tego nie ogarniam. Ale spoko, nie moja sprawa, włącza mi się po prostu wtedy automatycznie zwiększona czujność i mimowolnie patrzę za tym dzieckiem i nie tylko ja, bo pozostali rodzice też śledzą ruchy tego malucha. To trochę tak jakby wszyscy brali za niego odpowiedzialność, bo jak upada to pytamy czy jest ok, jak widać że potrzebuje przy czymś pomocy, to pomagamy, jak jest niegrzeczne to staramy się jakoś zwrócić uwagę. Generalnie jestem za wprowadzeniem samodzielności u dzieci ale wiecie… jakoś to dla mnie osobiście abstrakcja. A jak powiesz tej mamie, która po godzinie wróciła – tak szczerze i miło – że jej synek bardzo ładnie się bawił z Twoją córką, spojrzy na Ciebie, nic nie powie, zleje Cię po prostu i zabierze dziecko do domu.

5. Rodzic „ZARAZ PÓJDZIESZ DO DOMU”

To akurat typ rodzica, który reaguje, czasami nawet często ale nigdy, przenigdy nie widziałam, żeby swoją „groźbę” – zaraz pójdziesz do domu – spełnił ;). I tak dziecko przeprosi a po minucie robi to samo i tak w kółko. Ileż się ta mama nadenerwuje, ile się nagada, nakrzyczy. A mogłaby po prostu zabrać malucha tak jak obiecywała. Ona by zaoszczędziła głos i nerwy a maluch miałby cenną lekcję na przyszłość. I żeby nie było, że tak tylko gadam – Antonina została wyprowadzona z placu zabaw jak tylko już padły z moich ust takie słowa. Trudno. Powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. U nas metoda zadziałała bo jeśli Mała się rozbisurmani dobrze wie, że jak jej powiem, że zaraz pójdziemy do domu jeśli znowu mnie nie posłucha – np. będzie sypała piachem inne dzieci – to rzeczywiście tak się stanie. Koniec. Kropka.

6. RODZIC – BABCIA – „NIE OGARNIAM WNUKA, ZARAZ DOSTANĘ ZAWAŁU”

Babcie są ciekawe. Albo biegają za wnukiem wte i nazat albo krzyczą ze strachu ciągle „O matko! Uważaj! Nie chodź tam!” albo rzucają – zwykle niedziałające – „Poczekaj aż powiem wszystko ojcu!”. Babcie najczęściej panikują i są zaaferowane wyczynami wnuków. Ale są i takie, które komentują Twoje podejście, zachowanie, zachowanie Twojego dziecka czy zadają tysiące pytań w tym „A to Pani córcia czy siostrzyczka?”, „A ona tak bez czapeczki?”. Może i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie ton, spojrzenie czy po prostu brak poszanowania czyjegoś zdania, zwłaszcza jeśli chodzi o wychowanie własnego, osobistego dziecka.

Żeby nie było, że tak tylko narzekam – są i rodzice, którzy zachowują się po prostu zdroworozsądkowo. Przychodzą na plac zabaw, dają dziecku się wyszaleć ale przy tym kontrolują sytuację, są czujni i reagują jak coś się dzieje. Po prostu. Może ja przesadzam. Może to co piszę jest po prostu normą i muszę do tego przywyknąć. Może trafiam na takie place zabaw. Może.

Ale o ile łatwiej byłoby i dzieciom i rodzicom, gdyby każdy patrzył na swoje maluchy i czuwał nad ich bezpieczeństwem. Czasami dzieci są niegrzeczne. Jasna sprawa. Plac zabaw – w moim mniemaniu – jest też doskonałym miejscem dla dzieci do uczenia się obcowania ze sobą, dzielenia się, poznawania sztuki kompromisu a rodzic powinien nad tą nauką czuwać, wspierać i korygować jak coś zaczyna zbaczać na inny tor. Ale może w tym temacie, znowu odzywa się moja chęć życia w utopijnym świecie? Świecie, który może istnieć tylko w moim wyidealizowanym obrazie rodzicielstwa.

 

 

                                                                                                                                                                                

Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeśli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub nawet udostępnisz 🙂

Zapraszam także do polubienia fan page Oh Mummy! na Facebooku, oraz obserwowania nas na Instagramie 🙂

 

 

Dodaj komentarz