5 sprawdzonych sposobów na zabawy z dzieckiem w deszczowe dni

Za oknami leje od kilku dni, prawie non stop. Dom zamienia się niejako w pole walki – nierównej, z momentami krytycznymi, przeplatanej uśmiechem spod byka. Marudzące, znudzone i domagające się atencji dziecko kontra lekko poddenerwowana sytuacją, wspinająca się na wyżyny kreatywności mama, która staje na rzęsach, żeby dwulatek choć na chwilę zajął się czymś innym niż mendzenie i wieszanie na mamusinej nodze. Będzie to trudna i zawiła droga, ze wzlotami i upadkami ale koniec końców – przecież COŚ musi zadziałać, coś musi zainteresować na tyle Malucha, że przez chwilę będzie słychać okrzyk radości zamiast nie chcę.

Sposób 1 – Muzyka łagodzi obyczaje

Cofamy się do czasów przedszkola i podstawówki. Przypominamy sobie wszystkie te momenty, kiedy siedzimy z innymi dziećmi po turecku w kółeczku na dywanie a „ciocia” przygrywa nam wesołą piosenkę przy pianinie. Już? Ekstra! To teraz włącz mózg na najwyższe obroty i przypomnij sobie chociaż dwie, trzy piosenki – jakiś fragment, tytuł. Już? Teraz wklep tę frazę w internety i zacznij fantastyczną imprezkę ze swoim dzieckiem! Tańcz, śpiewaj i wygłupiaj się razem z Brzdącem. Nawet nie wiesz kiedy, a Twoje dziecko będzie chodziło po domu i podśpiewywało sobie Panie (J)anie, Panie (J)anie, bim bam bom albo Ija – ija – joł i hau hau i kum kum Ija – ija – joł. Fantastyczna zabawa dla całej rodzinki, gwarantuję! Na początek proponuję Wam zacząć od przedszkolnych hitów, czyli: Była sobie żabka mała, Panie Janie, Ogórek, Pieski małe dwa, Stary dziadek farmę miał. Potem pójdzie już z górki i dojdziecie do Koła autobusu kręcą się, Fasolek czy Majki Jeżowskiej.

Sposób 2 – Interaktywne tańcowanie

Dzieci uwielbiają naśladować innych. Podpatrują, podglądają ukradkiem aż w końcu sami zaczynają działać. Skoro tak – znowu musimy przypomnieć sobie czasy przedszkolne i tym razem wyszukać wszystkie znane nam pioseneczki, którym towarzyszył pisk, zgiełk, głośny śmiech i turlanie na dywanie dopóki „ciocia” nie powiedziała dość. Bierzemy Malucha, jednego misia i zaczynamy od – no a jakże – Kółka graniastego. Tosia pokochała tę zabawę a zwłaszcza końcowe „bęc!”. Potem możemy zacząć z trudniejszą playlistą – Stary niedźwiedź mocno śpi, Baloniku mój malutki. Zabawa na 102! I w dodatku angażuje ukochane misie dziecka, bez których często nie mogą się obejść – przynajmniej u mnie 🙂

Sposób 3 – wścieki

Tak – wściekam się ze swoim dzieckiem. A czemu nie?! Jak nie w taką deszczową, ospałą pogodę to kiedy? Poza tym trochę ruchu nie zaszkodzi, zwłaszcza, że uziemionego Malucha roznosi energia, więc zamiast dokuczać i marudzić spożytkuje jej trochę na bieganiu. I tak oto zaczynamy zabawy w berka, chowanego, a kuku albo po prostu łaskoczemy się śmiejąc się do rozpuku. Wystarcz 5-10 minut a dziecko z chęcią zajmie się np. oglądaniem książeczki.

Sposób 3 – obudź w sobie duszę artysty

Nigdy, przenigdy nie wykazywałam się odrobiną zdolności plastycznych do tego stopnia, że był to mój znienawidzony przedmiot w szkole. Żeby podciągnąć oceny, na każdą lekcję przygotowywałam referaty – i tak było od podstawówki po gimnazjum. Wszystkie prace manualne były dla mnie jedną, wielką, niekończącą się katorgą. I dlatego trochę niechętnie podchodziłam do tematów plastycznych z Tosią. No bo co ja jej mogę niby pokazać jak mam dwie lewe ręce? Ale wiecie co? Okazuje się, że te dwie lewe ręce w zupełności wystarczają dwulatkowi, wręcz nawet na każde Twoje namalowane słońce mówi „Wow”, więc jakaś tam motywacja jest, co nie? No i się zawzięłam i tak oto – wydrukowałam kilka obrazków do pokolorowania, dałam kredki i dziecka nie ma! Siedzi i próbuje kolorować – a raczej zamalować całą kartkę – ale who cares? Najważniejsze, że się bawi i ma frajdę. Ale kolorowanie w końcu się nudzi, więc zabieram się za wyższy stopień wtajemniczenia artystycznego – szykuję rolkę po papierze toaletowym, papier kolorowy, klej, nożyczki i robimy królika! Instrukcja zaczerpnięta z internetów, a jakże i to w dodatku w wersji najłatwiejszej jak tylko możliwe i przez godzinę wycinamy, kleimy i rysujemy. Z tego co się zdążyłam zorientować, jest mnóstwo pomysłów na łatwe do wykonania prace i pewnie wkrótce po nie sięgnę, jak na razie – Tosia chce robić króliki jeszcze i jeszcze i jeszcze…

Sposób 4 – wybudujemy wieżę, wieżę, wieżę, wieżę…

Klocki! Mało jest takich zabawek, które wciągają dzieci i dorosłych na kilkadziesiąt minut! Pobudzają wyobraźnię, rozwijają zdolności manualne, wspomagają myślenie no jak dla mnie jest to jedna z lepszych zabawek jakie mogły powstać. Na rynku jest multum rodzajów klocków – tak naprawdę jakie tylko sobie wymyślisz – drewniane, piankowe, plastikowe, plastikowe wciskane, lego –  o różnych kształtach, kolorach. Naprawdę warto w coś takiego zainwestować. Możesz z nich budować co tylko zapragniesz, jedyną barierą może być wyobraźnia.I tak powstają fantastyczne zamki, wieże, domki dla lalek, garaże, zjeżdżalnie, tor wyścigowy…

Sposób 5 – układajmy

Muszę przyznać, że jako dziecko puzzle uwielbiałam i potrafiłam spędzić nad nimi bardzo dużo czasu, ale nie przypuszczałam, że niespełna dwulatek może się tak wciągnąć w układanie. Tosia dostała swoje pierwsze puzzle na mikołajki – 10 zwierzątek „przedzielonych” na pół. Jej zadaniem było sparowanie całego zwierzaka. Na początku razem szukałyśmy odpowiednich „części ciała” pieska, kotka czy gąski ale raczej moja uwaga skupiała się wtedy bardziej na tym, żeby uczyć Małą rozróżniania zwierzątek oraz tego jakie odgłosy wydają. Zdziwiłam się bardzo, kiedy w pewnym momencie zaczęła sama sięgać po puzzle i próbować je układać. Dziś to co pół roku temu układała przez prawie 20 minut dziś robi w 2! Widząc, jak bardzo puzzle lubi, poszliśmy za ciosem i układamy aktualnie 15 i 30 elementów. Robi to z ogromną przyjemnością i potrafi spędzić nad nimi naprawdę dużo czasu, bo jedne kończy, drugie zaczyna. Fantastyczna rozwijająca zabawa, która uczy logicznego myślenia, cierpliwości i  rozwija wyobraźnię. W prawie każdym markecie, empiku, smyku czy nawet w Rossmannie znajdziecie takie puzzle dla dzieci firmy Czu-Czu – super ekstra sprawa za około dwie dyszki! Na opakowaniu jest pokazany dedykowany wiek dziecka. Jeśli jeszcze nie spróbowaliście – polecam! Zobaczycie jak takie Maluchy połykają bakcyla w mig!

Wszystkie wymienione przeze mnie sposoby na przetrwanie felernej pogody zostały przetestowane z wynikiem jak najbardziej pozytywnym 🙂 Polecam wdrożyć w życie. A i w ogóle jak złapiecie jakieś nawet pół godziny bez deszczu polecam przyodziać dwulatkowi kalosze i wpuścić w kałuże – fun murowany!

 

Dodaj komentarz