Kraina mlekiem płynąca

Niech jej Pani da teraz jeść, dziewczyna na pewno zgłodniała po takiej podróży – usłyszałam 15 minut po tym jak na świat przyszła jeszcze wtedy bezimienna Antonina.
– Ale jak? Nie wiem jak ją przystawić – rzuciłam do położnej a w mojej głowie przebiegały miliony obrazków z książek, filmów instruktażowych czy nawet ulotek dla karmiących mam ale nijak miało to odzwierciedlenie w rzeczywistości. Położna jakby nie usłyszała i dalej wypełniała swoją papierologię. – Dobra, jakoś dam radę. Przecież nie może to być takie trudne. – Pomyślałam patrząc na lekko zniecierpliwioną już Tosię, która powoli zaczynała się wiercić i pokwękiwać. Podniosłam się lekko na łóżku, powtarzając sobie w myślach „wytrzymaj jeszcze chwilę, tylko nie zacznij płakać malutka”, mając ogromną nadzieję, że się domyśli o co chodzi i grzecznie poczeka. Więc, cóż – nie poczekała. Niezdarnie i z lekkim przerażeniem spróbowałam ją przystawić. I nic. Zupełnie. Czułam się trochę jak dziecko we mgle tyle że z dużą dawką adrenaliny. Aż w końcu pojawiła się z nienacka „jakaś Pani”. Serio nie wiem czy była to położna, lekarka czy pielęgniarka – nie mam zielonego pojęcia i co najlepsze przez kolejne 4 dni pobytu w szpitalu jej nie spotkałam, ale zawdzięczam jej pierwszy posiłek małej Antoniny. Pani Zosia (tak nazwijmy tą Panią na potrzeby tekstu) po prostu bez pardonu wzięła Małą, drugą ręką poprawiła mi poduszkę, tak że czułam się komfortowo w pozycji półleżącej i dała mi malucha z powrotem. Pokazała jak ją chwycić, jak przystawić i jak jej pomóc złapać pierś. I powiedziała jedno ważne zdanie – Powoli, spokojnie i bez nerwów bo Mała wszystko wyczuje i wpadniecie w błędne koło. Weź oddech i spróbuj jeszcze raz. I nie uwierzycie ale zadziałało. Tosia jadła i jadła i jadła dopóki nie zabrano nas na salę gdzie grzecznie drzemała.

Po co Wam to piszę? Bo właśnie kończy się Tydzień Karmienia Piersią a jako że nasza mleczna przygoda trwała 15 miesięcy coś niecoś zdążyłam zauważyć, przeżyć i przetrwać.

I tak – nie jest łatwo. Zdecydowanie nie można powiedzieć, że jest to droga usłana różami – chyba że z porozrzucanymi kolcami gdzieniegdzie – ale się da. Czasami trzeba powalczyć i dać sobie czas. Jednym z trudniejszych okresów dla mnie były skoki rozwojowe – a zwłaszcza ten pierwszy – kiedy Antosia potrzebowała jeszcze większej porcji mleka a mnie się wydawało, że nie dam rady, że pokarmu jest za mało i że mała jest ciągle głodna. Byliśmy o włos od podjęcia decyzji żeby lecieć do sklepu po mleko modyfikowane ale wtedy postanowiłam, że powalczymy – przeczekam, dam nam dwa dni przez które będę Tosię przystawiać do piersi jak najczęściej się tylko da.  Leżałyśmy z Tośką prawie półtora dnia w łóżku na zmianę śpiąc i karmiąc aż laktacja ruszyła ze zdwojoną siłą. I to naprawdę Mała wisiała na piersi non stop. Ale zadziałało i kolejne skoki rozwojowe nie zachwiały nawet na moment moje pewności, że chcę karmić.

„No ok” – powiesz, ale czy to wszystko nie boli? Jasne, że boli! Na samiusieńkim początku dopóki dziecko nie nauczy się prawidłowo ssać i łapać a ty dobrze go przystawiać, będzie bolało. Co mam Cię okłamywać. Maść na obolałe sutki, czasami popękane, mieć musisz ale za żadne skarby nie odpuszczaj wtedy karmienia z bolącej piersi bo zapalenie będzie murowane a stąd już krótka droga do antybiotyku i przerwy w karmieniu. Później wszystko jest ok, do momentu ząbkowania, bo czasem oberwiesz ostrą jedynką. Takie życie. Dziecko uczy się trochę inaczej chwytać pierś. Trzeba przeboleć, to naprawdę mija i naprawdę nie trwa przez całe karmienie :).

Spytasz – nie miałaś dość? Jasne, że tak! Czasami :). Nie znam żadnej mamy, która karmiła piersią swoje dziecko i która z ręką na sercu powiedziałaby Ci, że nie miała ochoty przerwać tego karmienia tu i teraz. Zwłaszcza jak to słyszysz, że dzieci, koleżanek które są na mm (mleko modyfikowane – dla niewtajemniczonych jakby co) przesypiają całe noce już od 3-4 miesiąca a ty nadal wstajesz do dziecka po 4-5 razy w nocy i wydaje Ci się, że już nigdy przenigdy nie zaznasz spokojnego snu.

I w końcu – czy żałujesz, czy warto? Nie żałuję i drugi raz zrobiłabym to samo bo warto, warto, warto! To co przeczytałaś powyżej to fakty, owszem niezbyt przyjemne ale takie jest życie. Nigdzie nie ma lekko i czasami trzeba zawalczyć o niektóre rzeczy. Karmienie jest trudną sprawą, skomplikowaną i nie zawsze się udaje choćby się bardzo chciało. Ale uważam, że warto próbować i szukać pomocy. Mało kto korzysta z poradni laktacyjnej, która działa praktycznie przy każdym szpitalu. Po co się męczyć, skoro pomoc jest na wyciągnięcie ręki – Tobie będzie lżej i dziecku też. Poza tym praktyka czyni mistrza a karmienie ma swoje ogromne plusy, które są nie do podważenia, bo:

  • Możesz nakarmić swojego Malucha gdzie tylko chcesz nie martwiąc się, że nie zabrałaś ze sobą wody i mleka do zrobienia. Możesz godzinami spacerować z maluchem robiąc przystanki na jedzenie i ewentualną zmianę pieluchy.
  • Wbrew pozorom, nie zabierasz sobie cennych minut na sen – wstajesz bierzesz Malucha, karmisz, odkładasz do łóżeczka i idziesz spać – a zasypiasz z prędkością światła. Nie musisz iść do kuchni, podgrzewać wody, rozrabiać mleka i przelewać go do butelki. Mleczarnia jest przy Tobie 24h na dobę.
  • Budujesz więź i bliskość z dzieckiem, która jest uzależniająca. Może Ci się nie chcieć, możesz mieć dość, możesz mieć ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść albo wyć do poduszki kiedy po raz 5 wstajesz do dziecka ale to wszystko mija, albo przynajmniej dobrze łagodzi sprawę, kiedy bierzesz tego malucha, wokół robi się cisza przerywana tylko delikatnymi odgłosami ssania. I widzisz wtedy te oczka wpatrzone w Ciebie i uświadamiasz sobie jaka ta istotka jest bezbronna i bezradna i jak bardzo Cię potrzebuje i że w tym momencie jesteś jej całym światem. Gwarantuję Ci, że to uczucie nie raz wywoła u Ciebie wzruszenie.
  • Pomagasz dziecku budować swoją odporność. Zdrowie jest najważniejsze – i mimo że brzmi to banalnie i może się zdawać, że to tylko wyświechtany frazes zapewniam, że tak nie jest. Zdajesz sobie z tego sprawę, a przynajmniej ja tak miałam, jak dowiedziałam się, że nasza rodzinka się powiększy. Wtedy naprawdę mało Cię interesuje płeć, liczy się tylko to co wychodzi w badaniach. Później przenosi się to na ciągłe obserwacje i analizy nawet najmniejszych rzeczy, które wydają się nieprawidłowe u Twojego już narodzonego dziecka. To było jednym z głównych czynników, który utwierdził mnie w przekonaniu, że będę karmić a jeśli będzie to przychodziło z trudem – będę o to walczyć. I NIE ŻAŁUJĘ, bo karmienie to naprawdę piękna mleczna przygoda, której czasami brakuje.

I tak na zakończenie – wiem, że są mamy, które całym sercem pragną karmić ale z wielu przeróżnych przyczyn nie mogą. Są mamy, które wprost mówią, że nie chcą. I to wszystko jest ok. Pamiętajmy, że jest to indywidualna decyzja każdej z nas. Wybierając taką a nie inną drogę karmienia swojego malucha żadna z nas nie jest gorsza  albo lepsza od innych. Nie, po prostu nie. Słowa jest rzucać łatwo, trudniej jest postawić się w czyjejś sytuacji i spróbować po ludzku zrozumieć. Więc drogie Mamuśki, myślmy dwa razy zanim kogoś obsmarujemy, zwłaszcza, że nigdy nie wiemy w jakiej sytuacji się kiedyś znajdziemy. I głowa do góry, dla tych które teraz zmagają się z nauką karmienia albo miały w tym temacie pod górkę – będzie lepiej tylko, powoli spokojnie i bez nerwów.

Wszystkiego mlecznego w tym kończącym się Tygodniu Karmienia Piersią <3

 


Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeśli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub nawet udostępnisz 🙂

Zapraszam także do polubienia fan page Oh Mummy! na Facebooku, oraz obserwowania nas na Instagramie 🙂

5 Replies to “Kraina mlekiem płynąca”

  1. Hey, I think your website might be having browser compatibility
    issues. When I look at your blog site in Ie, it looks fine but
    when opening in Internet Explorer, it has some overlapping.
    I just wanted to give you a quick heads up!
    Other then that, very good blog!

  2. Regardless of what the temperature is outside, inside the hive
    it should remain a consistent 95 deg. In case of sore throat
    that often accompanies a chilly or cough, honey is a great lubricant for the throat.
    You can never put a good enough price once and
    for all lessons of the same quality advice from an authority beekeeper goes quite a distance
    in aiding you to becoming the most effective it is possible to
    be.

  3. Nasze początki z karmieniem były można powiedzieć lekkie. Na sali porodowej przytuliłam Zosie i wyciągnełam pierś, bo usłyszałam, że mogę spróbować. Udało się. Za pierwszym razem. Nasza przygoda z karmieniem trwała 10 miesięcy i dla mnie z bólem serca się zakończyła z dnia na dzień. Wieczorem jak zawsze położyłam się, żeby nakramić Zosie a ona odpychała pierś i usneła. Rano też jej nie chciała.. kilka razy oróbowałam, ale bez skutku..

  4. Oj ja w szpitalu pół godziny zbierałam się do przystawienia córki. Nikt mi nie pokazał jak karmić. Odważyłam się tylko dlatego, że widziałam jak moja córka szuka piersi. I w sumie okazało sie to całkiem łatwe, bo Ala sama wiedziała co zrobić.

  5. Dobrze by było, gdyby każda mama trafiła w szpitalu na taką panią Zosię! W Polsce niestety opieka laktacyjna jest bardzo, bardzo ograniczona i często już w szpitalu młode mamy natrafiają na trudności, które bardzo utrudniają ich mleczną drogę. To bardzo przykre, bo właśnie personel medyczny powinien być w tej kwestii szczególnie wrażliwy – i nie mówię tylko o aktualizowaniu wiedzy, ale o czysto ludzkiej empatii i wsparciu dla kobiet, które mierzą się z zupełnie nową sytuacją w swoim życiu. Bo TAK, masz w pełni rację – każda mama ma prawo podjąć decyzję to tym, czy chce karmić piersią czy wybiera mleko modyfikowane i nikomu nic do tego. Ale każda mama ma też prawo do wiedzy, dzięki której ta decyzja będzie świadoma, a nie wyniknie z panujących stereotypów, wpływu reklamy czy braku wsparcia otoczenia. I nad tym trzeba bardzo pracować.

Skomentuj Agata Anuluj pisanie odpowiedzi