Będąc mamą taką od A do Z, czyli biorąc na siebie etat dwudziestoczterogodzinny z tym cały grajdołkiem słodko-gorzkich chwil przeplatanych brakiem snu, niekończącymi się wątpliwościami, tonami zmienionych pieluszek i litrami wlanej wody do kąpieli warto czasem wyjść z siebie, stanąć z boku i popatrzeć jakie ma się 80 centymetrowe szczęście obok siebie.
Lubię ten moment kiedy z ust mojego Dzidziula słyszę „mama/o” i to w różnych tonacjach. Nawet jak jestem zmęczona czy może lekko rozdrażniona a nawet sfrustrowana to to jedno słowo działa jak balsam na serce. Patrzysz na tą swoją pociechę na którą przed chwilą byłaś zła bo np. po raz setny wyrzuciła Ci rzeczy z szafy, które tak należycie układałaś dzień wcześniej lub rzuciła kubeczkiem rozlewając cały sok na podłogę, zahaczając przy tym o ścianę i widzisz oczy jak u kota ze Shreka i zaczynasz wymiękać. Niestety. Bycie stanowczym jest wtedy prawie niemożliwe, dołóżmy do tego magiczne słowo „mama” i to jest Twój koniec. Łapę wtedy oddech, biorę mopa i ścieram podłogę z Brzdącem u boku starając się tłumaczyć jak to bardzo źle zrobiła a ona tylko kładzie swoje małe łapki w rozlany na podłodze sok i udaje, że też sprząta, tyle że niewidzialną ścierką. Ale wcale Ci to już nie przeszkadza. Bierzesz Dzidziula pod pachę, myjesz ręce, odnosisz mopa i jest już po sprawie. Bo wystarczyło, to jedno słowo – „mama”, żeby odzyskać równowagę, nie krzyknąć w złości i spojrzeć na sytuację z innego punktu widzenia. Ot taki jeden drobny gest.
Czemu to piszę? Bo w tym miesiącu odkryłam w sobie i Dzidziulu nowe pokłady bliskości i zrozumienia a wszystko to właśnie za sprawą drobnych gestów i akcji Bliskopad, w której w tym roku razem z Antosią wzięłyśmy udział. Akcja skierowana jest do rodziców Dzieci w każdym wieku i ma na celu nic innego jak pogłębienie wspólnych relacji poprzez wykonywanie mini zadań, każdego dnia. Jako że moja Latorośl jest jeszcze dość mała to nie mogłyśmy wypełnić kilku z nich a i nie zawsze w ferworze zabaw udało się zrobić zdjęcie ale nie przeszkodziło nam to w lepszym poznaniu siebie, swoich potrzeb i dawaniu sobie ogromu miłości i bliskości, które są tak bardzo ważne a czasami nam tak niepostrzeżenie umykają.
Ten miesiąc był czasem wypełnionym bliskością po brzegi, przynajmniej takie mam wrażenie. Było mnóstwo tulenia i całusów, głaskania i ściskania. Antonina nauczyła się tulić zarzucając ramiona na szyję i widzę, że jest to jej ulubiony teraz uścisk. Przeglądając książeczki siedzi na kolanach, kładąc co trochę głowę na moim ramieniu. Gdy kucam żeby coś podnieść podbiega i przytula się do pleców. Rozdaje buziaki mnie, tacie, babie, dziadzi, cioci i ukochanym misiom a uśmiech nie schodzi jej z buzi. Razem budowałyśmy z klocków, karmiłyśmy i leczyłyśmy misie, były tańce nauka podskoków, wspólne gotowanie i długie, długie spacery trochę w wózku trochę i bez niego. Było niedzielne leniuchowanie w piżamach przez pół dnia i wspólne sprzątanie w ciągu tygodnia. Robiłyśmy razem wszystko co tylko się dało a ja starałam się w 100% doszukiwać się przeróżnych sygnałów, które mi wysyłała. Dzięki temu zaczęłam ją lepiej rozumieć trafniej interpretować jej potrzeby a rzeczy, które mnie denerwowały staram się inaczej rozwiązywać i po prostu po ludzku czasami się tak na siłę nie spinać. Czasem warto pozwolić Dzidziulowi, żeby sam się przekonał, że rozlany soczek oznacza po prostu brak soczku w kubeczku a porwana książeczka – niemożliwością dalszego jej oglądania.
Bliskopad to świetna sprawa i bardzo chętnie będę brała udział w kolejnych akcjach. Was też do tego mocno zachęcam! Nie będziecie żałować i naprawdę nie będzie Was to nic kosztowało. Wystarczy, że poświęcimy godzinkę tylko dla dziecka, skupiając się tylko na nim i pozwolimy by to ono w większości przypadków „dyktowało” w co się bawimy a zobaczycie jak przez te różne drobne gesty, spojrzenia i całusy buduje się ogromna i silna więź porozumienia.
Myślę, ze większość z nas ma podobne podejście. Ja z kolejnym mijajacym tygodniem, gdy interakcji miedzy mna a dziecmi jest coraz więcej, odczuwam silniej ta bliskosc, ktorej nikt mi nie zabierze. Inicjatywy budujace relacje sa bardzo ważne.
Pierwszy raz słyszę o takiej akcji, ale jest cudowna. Macierzyństwo daje bliskość, którą trudno opisać, bo kryje się za nią nie tylko słowa, ale przede wszystkim emocje i uczucia. Jestem mamą trójki dzieci. Swoje macierzyństwo uważam za wyjątkowe i czerpię z niego wszelkie siły witalne, życiową mądrość, empatię i optymizm.
Czytając takie rzeczy i patrząc na Wasze zdjęcia robi się bardzo ciepło, zwłaszcza w taki zimny listopadowy dzień ?
W ogóle, naprawdę tu u Was przytulnie, dziewczyny.