Południowe tudzież popołudniowe drzemki Dzidziulów są cudowne i niech ktoś spróbuje stwierdzić inaczej. Ta godzina (dwie lub może nawet i trzy (?!)) podczas której, Twój Maluch smacznie śpi jest jedną z najcenniejszych w ciągu całego dnia, bo oto masz czas dla siebie… teoretycznie, bo w praktyce to bardzo często czas do ogarnięcia domu i innych przyziemnych spraw.
Wyobrażenie vs rzeczywistość – to sformułowanie towarzyszy mi prawie każdego dnia. Chyba nigdy nie oduczę się życia w wyobrażeniu jak to będzie super jak Mała pójdzie spać i jak to będę mogła zrobić tysiąc rzeczy dla siebie. I tak oto w mojej wyobraźni płyną idylliczne obrazy typu:
a. kawa z mlekiem + ciasto + książka – stopień wykonywalności – średni; tylko parę razy udało mi się to zrealizować a paradoksem jest to, że najwięcej czytałam jak karmiłam piersią! Nadrobiłam wiele książkowych zaległości a i nauka do egzaminu magisterskiego też jakoś poszła; ale karmienie odeszło w siną dal zabierając ze sobą książki
b. spanie, spanie spanie – stopień wykonywalności – jak masz zarwaną noc; jak wstajesz do Dzidziula kilka razy w nocy i jak uda Ci się ululać go do popołudniowej drzemki to nie interesuje Cię sajgon w domu – śpisz ile możesz, kiedy możesz i gdzie możesz; ale są wyjątki – jak nie zasypiasz na stojąco to często robisz kawę i ogarniasz life
c. domowe SPA czyli chill w wannie – stopień wykonywalności – nigdy, na bank będzie Ci szkoda czasu, ale samo wyobrażenie takiego relaksu poprawia trochę nastrój
d. tzw. „ogarnę się” czyli zrobię sobie ładny makijaż, poprawię fryzurę, założę coś ładnego i umaluję paznokcie – stopień wykonywalności – pół na pół – żeby zrobić ładny makijaż, muszę zmyć ten z rana… trochę mi się nie chce, włosy? hmmm no dobra przyda im się spotkanie ze szczotką, przebiorę się…ale kurczę co ja mam włożyć?? (odwieczny problem każdej kobiety)… po 15 minutach myślenia i ewentualnego wybierania ciuchów stwierdzam, że w sumie to co mam na sobie jest ok, paznokcie – phii przecież muszę posprzątać w domu więc się nie opłaca… może umaluję je wieczorem.
I tak z wyobrażeń przechodzimy do 5 rzeczy, które młoda mama robi przez godzinę, kiedy Dzidziul śpi.
- Sprzątanie – zawsze ale to zawsze zaczynam od ogarnięcia naczyń – brrr na samą myśl o brudnych talerzach w zlewie robi mi się gorzej – wkładam szybko wszystko do zmywarki, resztę myję w zlewie i już kuchnia jakby czystsza, potem trzeba przetrzeć blaty, stół i da się jakoś funkcjonować, dalej ogarnięcie łazienki czyli zebranie walających się ciuchów i kosmetyków, poustawianie butów w przedpokoju i oczywiście pozbieranie zabawek z mieszkania
- Dom jakby ogarnięty to czas na obiad, często jest to moment kiedy siadam w kuchni przed laptopem i przez jakieś pół godziny szukam fajnego i szybkiego przepisu plując sobie w brodę, że nie zrobiłam tego wcześniej albo wieczorem i że w tym czasie albo już by się wszystko gotowało albo mogłabym zrobić mnóstwo innych rzeczy (patrz lista powyżej 🙂 ). Koniec końców znajduję coś co chętnie zrobię ale wiąże się to z wyjściem do sklepu, albo postanawiam znowu zrobić schabowe
- Ok, posprzątane, obiad zaplanowany/się gotuje to wartałoby coś zrobić z tymi ciuchami, które walają się w łazience… nastawiam więc pranie
- Wracam do kuchni – jak muszę iść do sklepu to już posprawdzam czego mi brakuje i przez jakieś 15 minut robię obchód po domu spisując brakujące produkty.
- Minęła prawie godzina i w sumie to nic więcej nie robię bo trochę mi się nie chce, więc nastawiam wodę na herbatę, siadam przed laptopem, włączam maila, fb, ulubine blogi i strony, zaczynam cieszyć się jak dziecko i po 5 minutach słyszę Dzidziula z pokoju wołającego „Mama!”. Odstawiam herbatę, zamykam laptopa i idę wyciągnąć mojego Dzidziula z łóżeczka.
O i tak właśnie wygląda rzeczywistość. Choć nie przeczę mam dni, kiedy totalnie nie robię nic jak Mała śpi i po prostu łapię oddech. Ogarnięcie domu, gotowanie czy nastawienie prania też da się zrobić z dzieckiem. I co z tego, że być może to chwilę dłużej trwa, przynajmniej zyskałam godzinę oddechu a Maluch ma frajdę wyrzucania rzeczy z kosza na bieliznę. Wychodzę z założenia, że warto czasem wyłożyć się na kanapie i gapić w sufit jeżeli dzięki temu z uśmiechem na ustach przeżyjesz resztę dnia nawet z marudzącym Dzidziulem.