Lubię przedświąteczny klimat, zwłaszcza jak za oknem jest mnóstwo śniegu i codziennie przybywa go więcej i więcej. Lubię przedświąteczne sprzątanie – z całym jego planowaniem, grafikiem i wprowadzaniem w domu zmian. Lubię przed Wigilią ubierać choinkę – złoto – srebrną z białymi lampeczkami. Lubię zapach świątecznego gotowania i pieczenia – zwłaszcza pierników!
Żadna to tajemnica, iż jestem idealistką i żyję w swojej utopii. Ba! Ja nawet tę utopię staram się wprowadzać do naszego mieszkanka co i rusz. Nie inaczej jest przed świętami. Moim celem na ten rok było upieczenie świątecznych pierników i zrobienie słodkich upominków dla najbliższych pod choinkę. Mission prawie completed 🙂 Ale tak naprawdę to pierniczki mają swój ukryty cel, który siedzi we mnie już od dzieciństwa. Serio! I wiem, że w przyszłym roku wprowadzę go na pewno!
Edukację mikołajkowo-choinkowo-świąteczną prowadzę ze swoim Dzidziulem starannie od zeszłego roku. W tym okresie kupujemy twarde książeczki o Mikołaju, choince, bałwanach i elfach. Słuchamy świątecznych piosenek (och jak ja uwielbiam „Santa Claus is coming to town” i „Frosty the Snowman” – Bilikid prawda, że to bardzo edukacyjne angielskie piosenki? :D). Oglądamy świątecznego Kubusia Puchatka i Myszkę Miki. W tym roku dodaje dekorowanie pierników 🙂 a niech się Dziecię trochę pobrudzi w lukrze i cukrowych posypkach 🙂 To misja na weekend, kiedy to będzie więcej czasu i żadnych pobocznych zadań w domu 🙂
Dziś Mikołaj do nas wpadł w nocy 🙂 Ale kurde! Zrobił to cichaczem, niezauważony i nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Dzidziul odkrył w swoim łóżeczku wspaniałe puzzle obrazkowe CzuCzu 🙂 Ale wiem, że w przyszłym roku Mikołaj nie wejdzie cichaczem! O nie! Nie pozwolimy mu na to, bo Tosia będzie już większa i doskonale będzie wiedziała co Mikołaj lubi najbardziej! 🙂 Kupimy skarpety i powiesimy przy kominku! Upieczemy z Dzidziulem pierniki a wieczorem położymy kilka ciastek u niej na stoliku ze szklanką – a jakże! – przepysznego mleka! Może to tylko moje dziwne, idealistyczne wyobrażenia rodem z najbardziej tkliwych filmów świątecznych ale co ja poradzę, że już sama myśl przyprawia mnie o rumieńce szczęścia i ekscytacji? I czy to w ogóle jest coś złego w tym, że chciałabym, żeby mój Dzidziul wyczekiwał Mikołaja i wierzył, że przynosi on prezenty grzecznym dzieciom, sunie po niebie ogromnymi złotymi saniami, które ciągną jego najwspanialsze na świecie renifery z Rudolfem na czele i wchodzi do domu przez komin, kładzie prezent przy łóżku i częstuje cię ciasteczkami i mleczkiem? Czemu mam nie pozwalać wierzyć Dziecku w tę magię świąt? 🙂 Nie widzę powodu :).
Wiem, że jeszcze przed nami pisanie listów! Będziemy razem pisać lub rysować listę prezentów, adresować kopertę i wysyłać 🙂 Być może nawet pokuszę się o napisanie listu mikołajkowego dla Tosi, kto wie.
Wkręciłam się w te wszystkie wyobrażenia świątecznych przygotowań, ale wiecie co? – tak w sumie to myślę sobie, że nie w tym nic złego. Niech sobie myśli kto co chce. Bo wierzę, że wprowadzając u siebie w domu takie nasze wspólne tradycje sprawiam, że jestem bliżej z Dzidziulem i daje jej możliwość posiadania miłych i ciepłych wspomnień z tego gorączkowego okresu bożonarodzeniowego. Bo co jest złego w tym, że być może kiedyś Antonina będzie rozpamiętywać te chwile dzieciństwa z uśmiechem na ustach? A przygotowania świąteczne będą jej się kojarzyć nie tylko z bieganiem i chaosem ale przede wszystkim ze wspólnymi chwilami i radością? 🙂
U mnie też piernikowe szaleństwo. Jak co roku! Testowe pierniki powstały już pod koniec listopada. Teraz będziemy robić kolejne – na kiermasz szkolny. Dostałam od mikołaja foremki, będzie jak znalazł 🙂
A my w niedzielę piekłyśmy kruche ciasteczka dla św. Mikołaja! 😉
Cała się uśmiecham na to Twoje wyobrażenie ❤ uwielbiam takie domowe, rodzinne tradycje i uważam, że są ultra ważne, w przeciwieństwie do tego, że z kasą może krucho, nie mam co założyć na wigilię, znowu nie ma śniegu itp. Atmosferę świąt tworzymy my, nic się nie dzieje samo ?
Bardzo przyjemnie czyta się ten wpis i również uwielbiam pierniczki na święta. 🙂
Masz rację, że wczuwanie się – nawet to określane jako naiwne czy przesadzone – w klimat świąteczny to nic, tylko samo dobro. Nie znoszę ludzi, którzy narzekają w tym okresie na wszystko i zabierają innym radość.
U siebie też zrobiłam święta i przez cały grudzień na blogu nie pojawia się inny temat – i będzie też o świątecznych tradycjach rodzinnych, które można sobie adoptować (tak bliżej Wigilii). Widzę, że to coś, co lubisz, więc serdecznie zapraszam do zerknięcia 🙂