Każdy lekarz czy położna zgodni są co do tego, że ciąża trwa 9 miesięcy – 40 tygodniu plus – minus dwa tygodnie. A co jeśli powiem Ci, że w zasadzie powinna trwać dodatkowe 3 miesiące – dodatkowe 12 tygodni?
Każdy maluch urodzony w terminie nosi miano „donoszonego”. Nie jest istotne – z punktu widzenia lekarza – czy jest to 38 czy 42 tydzień ciąży. Od rozpoczęcia bowiem 38 tygodnia ciąży, Twój maluch może bezpiecznie przyjść na świat i dać Ci nieopisaną radość w postaci tulenia go dniami i nocami. Nie oznacza to jednak, że jest to dla niego ten właściwy moment. Noworodki nie rzadko potrzebują dodatkowych trzech miesięcy, aby przystosować się w pełni do całkiem odmiennego niż dotychczas życia – bo po drugiej stronie brzucha. Te trzy dodatkowe miesiące, nazywane są brakującym czwartym trymestrem.
Noworodek tuż po urodzeniu potrzebuje noszenia, tulenia, kołysania – wszystkiego tego, co miał zagwarantowane pod naszym sercem. W dziewiątym miesiącu ciąży, jego mieszkanko robi się bardzo ciasne, co powoduje, że jego ruchy są ograniczone i skrępowane. W dodatku – co może zaskakiwać – jest tam dosyć głośno. Doskonale bowiem słyszy on bicie Twego serca czy przepływającą krew przez tętnicę, twój głos. Pozostaje w nieustannym ruchu, kiedy i ty się ruszasz. Otaczający go wtedy świat, wydawać by się mógł chaosem, a jest zupełnie na odwrót – jest to dla niego oaza spokoju, „chlebem powszednim”.
Zbierając swoje niemowlę do domu – do cichego i sterylnego pokoiku, zabierasz de facto malucha do jednego wielkiego chaosu, z którym nie jest w stanie sobie poradzić. Na dzień dobry dostaje ogrom bodźców – światło, przeróżne kolory, faktury, dodatkowo dochodzą całkiem nowe odczucia takie jak gazy, głód a dokładając jeszcze brak dźwięków znajomych z czasów życia płodowego, daje nam to totalnie bezbronnego, przerażonego noworodka, który zapewne nie marzy o niczym innym jak wrócić tam skąd przyszedł… a raczej wyszedł. A podejrzewam, że żadna z nas po raz drugi by się na to nie pisała… 😉
Duża część noworodków, dosyć szybko przystosowuje się do nowego otoczenia ale są i takie, którym zdecydowanie trzeba w tym pomóc. Potrzebują one tulenia, noszenia, kołysania i karmienia niemal przez cały dzień. I (powtarzajcie to każdej cioci, babci, koleżance) nie rozpieścisz tym swojego dziecka, nie „rozdyndasz” i nie będzie później cały czas chciało na ręce. To co osiągniesz dzięki zaspokajaniu potrzeb swojego niemowlaka to odnalezienie wyłącznika płaczu – w maluchu bowiem włączy się odruch uspokajania. Dopiero po czwartym miesiącu, dziecko zaczyna mieć swoje przyzwyczajenia.
Kolejną wartościową rzeczą, którą dajesz dziecku poprzez tę nieustającą bliskość to budowanie więzi i zaufania dziecka do ciebie. Tuląc malucha, podając mu pierś to trochę tak jakbyś mówiła „Hej, będzie dobrze wiesz? Jesteś bezpieczny, jestem przy tobie”. Te trzy miesiące to czas na tulenie, czyli na to co niemowlęta tak ogromnie w tej chwili potrzebują, w końcu były tulone i noszone przez 9 miesięcy przez 24h! Teraz 3/4 z tego zostało im zabrane, nic dziwnego, że chce im się płakać ;).
Brak IV trymestru ma też poniekąd swoje odzwierciedlenie w kolkach. Jak pewnie wiecie, bo trąbią o tym wszem i wobec – mamy karmiące piersią nie mogą się winić za powstawanie kolek u swoich brzdąców, gdyż pokarm nie tworzy się z tego co zjemy a z krwi. Kolka najczęściej ma swoje źródło w niedojrzałości mózgu maleństwa. Nawet najmniejsze pobudzenie, zbyt duża stymulacja albo jej brak mogą wywołać kilkugodzinne sesje płaczu a mając nierozwiniętą umiejętność uspokajania się potrzebują nieustannej obecności rodzica. Wrażliwa lub bardzo żywiołowa natura noworodka może doprowadzić do nadmiernej reakcji na bodźce i wywołać kolki. Prawdą jest też, że gazy, wzdęcia, zaparcia, refluks czy alergia pokarmowa mogą prowadzić do kolek (ale nie ma to związku z tym co zje mama, chyba że w grę wchodzi alergia).
Wszystkie problemy pierwszych trzech miesięcy życia maluchów, mogą zostać jednak zażegnane lub w najgorszym przypadku złagodzone przez kilka prostych metod. Zasadą, którą powinniśmy się kierować aby pomóc swojemu dziecku odnaleźć się w tym chaotycznym i przestymulowanym świecie to: stworzyć maluchowi takie warunki jakie panowały w brzuchu mamy oraz włączenie u nich odruchu uspokajania się (metoda 5S).
Na 5S składa się:
- Spowijanie – moje ukochane, naprawdę nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez tego!
- Stabilna pozycja na boku lub brzuchu – sama byłam zaskoczona jak dobrze się to sprawdziło w paru momentach.
- Szum – bardziej sceptycznie podchodzącej osoby do tej metody ode mnie ciężko było znaleźć, do momentu aż dała mi spokojny, dłuuugi i nieprzerwany sen przy Antosi, z Czarkiem stosujemy ją od pierwszych dni!
- Skokołysanie – czyli trochę podskoków i kołysania w jednym, uspokaja w najbardziej krzyczących momentach.
- Ssanie – innymi słowy – smoczek!
Temat czwartego trymestru nie jest oczywiście wyczerpany i można by o nim pisać wiele. Kto chce bardziej zgłębić temat, odsyłam do książki Harvey’a Karpa Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy. Ja natomiast, niebawem postaram się Wam opisać dokładniej metodę 5S, którą stosowałam, stosuję i będę stosować do końca trzeciego miesiąca, a niektóre z 5S nawet dłużej, ratuje to mój sen, spokój i daje cieszyć się macierzyństwem bez niepokoju i spiny, więc chyba warto Was z tym zaznajomić bardziej szczegółowo ;).
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeśli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub nawet udostępnisz
Zapraszam także do polubienia fan page Oh Mummy! na Facebooku, oraz obserwowania nas na Instagramie