Nie grymaszę i nie płaczę

Nie jestem mamą niejadka. Co Was będę czarować. Moje 2,5 roczne rozbiegane dziecko je właściwie wszystko bez wyjątku. Pomidory? Jasne! Rosołek? Zawsze! Szpinak, leczo, zupa z dynii, pesto z kaparami, oliwki, ogórki, wędlina, chrzan i czekoladę też. Mogłabym wymieniać tak bez końca. I jak na początku rozszerzania diety podchodziłam do każdego nowego dodatku do menu z ogromnym entuzjazmem, tak jedno nie dawało mi spokoju. I to tak, że czytałam masę artykułów (oczywiście siebie wzajemnie wykluczających), pytałam pediatrów, mam z większym stażem i szukałam informacji w książkach. Aż w końcu się poddałam i postanowiłam: a co! Trudno. Kiedyś spróbować trzeba… I z bijącym sercem podałam Tosi 1/3 szklaneczki… mleka.

Tak właśnie – mleko nie dawało mi spokoju. Karmiłam piersią ponad rok mojego Szkraba, a kiedy czas odstawienie zbliżał się nieuchronnie wpadłam w lekką panikę. Za nic w świecie nie chciałam dawać dziecku mleka modyfikowanego. I powstrzymajcie się chwilę od hejtu 🙂 – nie dlatego, że uważam że to zło i w ogóle co tam wam przyjdzie do głowy, po prostu nie widziałam większego sensu. Bo skoro podczas rozszerzania diety nie ujawniła się żadna alergia, wyniki badań były na 5 i sami lekarze powiedzieli żeby powolutku spróbować?… Bałam się, nie powiem że nie. Temat skazy białkowej jest zawsze z takim lekkim dramatyzmem opisywany – a przynajmniej mnie tak ją opisywano, że gdy tylko Mała wypiła prawie na raz (!) porcję przegotowanego mleka, chodziłam za nią co chwilę i szukałam choćby najmniejszego śladu, jakiejś krosteczki, zaczerwienienia, czegokolwiek. Ale na szczęście nic! Od tego dnia jesteśmy szczęśliwcami, którzy praktycznie codziennie pochłaniają różnego rodzaju płatki z mlekiem na śniadanie :). Ku mojej nieskrywanej uciesze mam małego kompana przy jedzeniu owsianki z żurawiną albo jaglanki z miodem i brzoskwiniami! Gdybyście tylko widzieli Jej radość gdy podaje jej miseczkę pełną mleka, żurawiny i płatków owsianych. Uwierzcie, że wcale nie przesadzę pisząc, że słychać pisk szczęścia! Nie wspominając nawet już o szklaneczce kakao albo ryżu na mleku z jabłkiem i cynamonem. Mniam!

Dlaczego o tym piszę? Przede wszystkim dlatego, że mleko zawiera wiele ważnych składników odżywczych, które są potrzebne nam i naszym dzieciom do prawidłowego funkcjonowania m.in.:

  • białko – podstawowy element budulcowy organizmu ludzkiego, z którego zbudowane są mięśnie, narządy, więzadła, ścięgna, gruczoły, skóra, włosy i paznokcie;
  • wapń – ważny budulec kości i zębów;
  • lipidy – są niezwykle ważne dla skóry, którą zabezpieczają przed odparowaniem wody i niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi
  • nienasycone kwasy tłuszczowe – zapobiegają przesuszaniu skóry, rozszerzają naczynia krwionośne, działają przeciwzapalnie, pobudzają regenerację nabłonka i tkanki łącznej
  • witaminy A, B12, fosfor, magnez i potas.

Poza tym do podzielenia się z Wami moimi początkami z wprowadzaniem nabiału do diety Antosi, namówiła mnie genialna rodzinka – Mlekosławni, która jest czołowym reprezentantem Polskiej Izby Mleka – organizatora kampanii Bądź Świadomy – Kupuj Polskie :). Ogromnie Was zachęcam do zajrzenia na stronę mlekoslawni.pl, znajdziecie tam mnóstwo informacji na temat naszych polskich produktów, prawdę i mity dotyczące mleka oraz możecie zadać pytania dietetykowi. Aż szkoda nie skorzystać z takiej okazji! Poza tym, może są tu mamy, które tak jak ja rok temu, stoją przed tym trudnym wyborem, czy podawać krowie mleko czy nie. Myślę, że znajdziecie tam odpowiedź :).

 

23667257_1694494630624476_952732350_n

 


Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto go przeczytać, będę bardzo wdzięczna jeśli wyrazisz to w komentarzu, dasz like lub nawet udostępnisz 🙂

Zapraszam także do polubienia fan page Oh Mummy! na Facebooku, oraz obserwowania nas na Instagramie 🙂

Dodaj komentarz